Życie minęło
szybko i spokojnie
-Do Ruszowa
przyjechałam razem ze swoją koleżanką Władysławą Grochmal z
Odrzykonia w woj. podkarpackim pow. krośnieński. Trudne warunki
życia w Polsce Centralnej i obietnica lepszej egzystencji na
Zachodzie pchnęły młode nauczycielki, po Liceum Pedagogicznym w
Krośnie, w te strony. W „Pedagogu” przeszłam trudną szkołę
życia; rygor, kary za najdrobniejsze przewinienia, dyrektor bez
jednej nogi płaczący głośno po śmierci Józefa Stalina- to obraz
szkoły wczesnych lat pięćdziesiątych.- Pamiętam jak chciano mnie
ukarać odebraniem stypendium, ponieważ jako przewodnicząca klasy
nie dopilnowałam jednej z koleżanek, aby miała równo przypięty
biały
kołnierzyk. Na szczęście wybroniła mnie wychowawczyni
klasy. Zabranie mi stypendium oznaczało koniec nauki, ponieważ moja rodzina była bardzo biedna i nie stać jej było na posyłanie dziecka do szkoły w powiecie.-Ruszów wydał się mi się wspaniały w porównaniu z wioską , którą opuściłam. Tam słomiane strzechy, a tu piękne murowane domy. Ładna szkoła, miłe koleżanki i koledzy- żyć nie umierać, zwłaszcza, że my też byłyśmy młode i piękne. Początkowo uczyłam języka polskiego w wybranych klasach. Dawniej nauczyciel po Liceum Pedagogicznym był przygotowany do nauki wszystkich przedmiotów. Tak jak obecnie jest w Norwegii. I po co była to specjalizacja. Mamy dzisiaj profesorów od przedmiotów a nie prawdziwych pedagogów. Kierownikiem, który przyjmował mnie do szkoły był Stanisław Pielichowski, a potem Zofia Sznajdrowska. Dzieci w tamtych czasach były o wiele grzeczniejsze niż dzisiaj. Nie do pomyślenia było, aby można było przeszkadzać na lekcjach lub dokuczać nauczycielowi. W szkole było bardzo biednie. Poniemieckie czteroosobowe ławki z dziurami na kałamarze, tablica i kreda to jedyne wyposażenie szkoły w tamtym czasie. Były co prawda podręczniki i zeszyty, ale jakieś szare i nieciekawe. Nie to co teraz. W późniejszym okresie razem z Danutą Piłat, Stanisławą Kamińską wyspecjalizowałyśmy się w nauczani klas I- III.I tak rok za rokiem, dzień za dniem uczyłyśmy małe dzieci. Zmieniali się dyrektorzy , władze oświatowe, tylko mu niezmiennie robiłyśmy swoje. Początkowo z pasją i ogromnym zadowoleniem, potem przyszła rutyna i przyzwyczajanie. I tak dotrwałam do emerytury. Historia jednak zatoczyła ogromne koło. Dzisiaj moja córka Beata jest nauczycielką nauczania początkowego w Odrzykoniu- miejscowości o nowych domach wśród kwiatów. Życie moje może przeszło bez wielkich fajerwerków, ale pracowite, okresami bardzo trudne, i uczciwe. Mieszkałam sama pod lasem , pogodzona z losem...aż ty nagle „ Piraci” wtargnęli na moje podwórko i mówią. -Aniu, prawdziwe życie dopiero przed Tobą, wypływaj z tej spokojnej zatoki. A dokąd?... To się dopiero okaże. Może nawet odnajdziesz swoją młodość.
Teraz wiem dlaczego Pani Anna byla taka surowa.Najmilej wspominam Pania Danute Pilat.Byla dobra,ciepla i cierpliwa.
OdpowiedzUsuńTeż dobrze pamiętam Panią D.Kamińską.
UsuńPani Kamińska była Stanisławą, o ile się nie mylę, a Danuta miała na imię pani Piłat.
UsuńPani Kamińska jest Stanisławą !!! , a nie "była" i ma się dobrze!!
UsuńTe opowieści - wzruszające i bardzo pouczające !! - bardzo dziękuję Redakcji za ponowne udostępnienie tego artykułu .
OdpowiedzUsuńdziwny jest ten świat - wcale nie to co śpiewał " Czesław Niemen " - dziwny jest- jeszcze bardziej . Dziwniejszy.
OdpowiedzUsuńdziękuję łaskawej radakcji
OdpowiedzUsuńNo cóż dla mnie najlepsze wspomnienia są związane z nauką pod przewodnictwem Pani Kamińskiej, wspaniała nauczycielka, a zastępstwa z Panią Buźniak także kojarzą mi się z jej surowością.
OdpowiedzUsuńA może ma ktoś jeszcze jakieś stare kroniki szkolne, zdjęcia klasowe albo zdjęcia rodzinne godne uwagi.
OdpowiedzUsuń