poniedziałek, 1 grudnia 2025

Może to święty z Ruszowa

W słupie ogłoszeniowym w Ruszowie pewien biedny człowiek  przygotował lokum. Wymościł sobie wnętrze starym kołdrami  i różnymi szmatami. Chciał tam zamieszkać na zimę. Mimo takich zabezpieczeń przed zimnem, miejsce nie nadawało się do zamieszkana. Przyjdą mrozy i zamarznie tam biedactwo, chyba że jak Szymon Słupnik chce nasz asceta zostać świętym. 

Poniżej opowiadanie o św. Słupniku👇.

Na skraju syryjskiej pustyni, tam gdzie piasek miesza się z wiatrem, stał kiedyś samotny filar. A na tym filarze — człowiek. Wysoko nad ziemią, bliżej chmur niż ludzi. Nazywał się Szymon.

Szymon od młodości szukał ciszy. Kiedy inni marzyli o bogactwach, on marzył o tym, by słyszeć Boga tak wyraźnie, jak się słyszy krople deszczu uderzające o dach. Dlatego zamieszkał najpierw w klasztorze, potem w grocie, ale wciąż czuł, że potrzebuje jeszcze więcej samotności i modlitwy.

Pewnego ranka spojrzał na stary, kamienny słup — pozostałość po dawnej budowli. Stał samotnie, nikomu niepotrzebny. Wtedy Szymon pomyślał:
„Jeśli wejdę tam na górę, będę bliżej nieba i nic mnie nie rozproszy.”

I wszedł.

Pierwszej nocy wiatr targał jego tuniką, a zimno wciskało się w kości. Ale Szymon nie zszedł. Po kilku dniach ludzie z pobliskiej wioski zobaczyli na słupie małą sylwetkę.
Co on tam robi? — pytali.
Modli się — odpowiedzieli inni. — I chyba chce tam zostać.

Wieść o człowieku na słupie rozeszła się szybko. Z początku przychodzili tylko ciekawscy, ale z czasem zaczęli przychodzić tacy, którzy mieli problemy, choroby, smutki. Szymon nie mógł do nich zejść, więc mówił do nich z góry. Czasem się modlił, czasem radził, a czasem po prostu słuchał.

Ojcze Szymonie — wołała pewnego dnia kobieta — mój syn od dawna choruje. Czy możesz się za niego pomodlić?
Szymon wzniósł ręce, a gdy je opuścił, kobieta odchodziła z nadzieją, której nie miała od lat.

Minęły lata. Ludzie wybudowali Szymonowi wyższy słup, bo przychodzących było coraz więcej, a on potrzebował miejsca na małą platformę do siedzenia i stania. I tak, krok po kroku, słup urósł do wysokości, z której Szymon mógł patrzeć na cały horyzont.

Dzieci przynosiły mu jedzenie w koszu przywiązanym do liny. Mnisi pomagali mu w modlitwach. A on trwał — jak latarnia, która świeci wśród burz.

Niekiedy pytano go:
— Czy nie jest ci trudno? Nie czujesz samotności, bólu, upału?
Szymon uśmiechał się i odpowiadał:
Jeśli serce jest blisko Boga, nigdy nie jest samotne.

Kiedy pewnego dnia Szymon zamknął oczy po raz ostatni, ludzie spod słupa mówili, że nie zszedł — raczej wzniósł się jeszcze wyżej, tam, gdzie od zawsze pragnął być.

A słup, na którym stał przez długie lata, pozostał jak znak. I do dziś opowiada historię człowieka, który chciał być bliżej nieba — i stał się świętym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz