środa, 14 lutego 2018

Chcieć to móc, czyli historii Sylwii ciąg dalszy

Sprostowanie od bohaterki artykułu:
w artykule nie jest mowa o Poldku P., a o Marku P. Sylwia prosi o nie interpretowanie w dowolny sposób treści zawartych we wspomnieniach i nie sprawianie przykrość jej i jej rodzinie.
Gdy nadchodzą Walentynki redakcja WR wraca myślami do Sylwii, dziewczęcia z Ruszowa, które postanowiło za wszelką cenę być szczęśliwe i wyrwać się z marazmu życia. Zapytaliśmy ją dzisiaj, jak się realizują jej plany życiowe? A oto jej odpowiedź: 
Tak, mam tę miłość, od
roku jestem zaręczona, a od grudnia zostałam kierownikiem od zarządzania zasobami ludzkimi. Tylko trzeba wierzyć w swoje zamierzenia i dążyć do tego. Kiedyś napiszę o tym książkę.
Poniżej przypomnimy historię Sylwii "dziewczynki od wierszy" z poprzednich Walentynek:
Dziewczynka od wierszy dąży do celu - ciąg dalszy - artykuł z 13
lutego 2017
Uciekła od męża pijaka, wynajęła mieszkanie i zaczęła, w biedzie i znoju, walczyć o przetrwanie. 
Z okazji Walentynek, po trzech latach od napisania artykułu o Sylwii (lat 33), dawnej mieszkanki Ruszowa, znów do niej zaglądamy. Jest już technikiem BHP po studium o tym profilu. Ma stałą pracę. Wynajmuje mieszkanie, ale w tym roku otrzymała status zielonogórzanki i jest wpisana na listę oczekujących na własne miejsce do życia. Jej córki uczą się w profilowanym gimnazjum w klasach matematyczno-
informatycznych. Starsza, Natalia, jest zastępową w ZHR, a młodsza, Nikola, ma zacięcie humanistyczne i udziela się we wszystkich kółkach teatralnych. Otrzymały, dzięki swojej mamie, szansę na godne, pełne miłości i bezpieczeństwa życie. A było to 5 lat temu, gdy Sylwia postawiła życie swoje i swoich córek na jedną kartę. Uciekła od męża pijaka, wynajęła mieszkanie i zaczęła, w biedzie i znoju, walczyć o przetrwanie. Miała tylko 8 klas szkoły podstawowej, więc nie miała szans na stałą pracę. Sprzątanie, sprzątanie i sprzątanie po 14-16 godzin na dobę, aby opłacić czynsz, jedzenie i naukę, gdyż podjęła zaoczną szkołę średnią. Musiała utrzymać córki, które w czasie nieobecności mamy przejmowały jej obowiązki w mieszkaniu. Ugotować, posprzątać, zrobić zakupy, odrobić lekcje. 
Co w głównej mierze dało jej szansę na zmianę? Zburzenie dotychczasowych fundamentów i zbudowanie ich od nowa. Stwierdza, że tylko terapia dla współuzależnionych pomaga wyjść z dotychczasowych kolein życia. Namawia kobiety na taki krok, gdyż tylko on daje im szansę na zmianę. Sama poddała się 4 letniej pracy z terapeutką. 
Sylwia jest teraz kobieta mówiącą śmiało o dzieciństwie i młodości w dysfunkcyjnej rodzinie. O molestowaniu przez ojczyma, o życiu w biedzie i poniżeniu. Założyła sobie, że nie spocznie dopóki nie osiągnie tytułu magistra. Może jeszcze nie teraz, bo teraz najważniejsze są dziewczynki i ich wykształcenie. 
A co z miłością? Na razie nie trafiła jeszcze na tego jedynego, który pokochałby ją i jej córki. Po doświadczeniach z byłym mężem jest bardzo ostrożna. Nowe znajomości z mężczyznami zazwyczaj kończą się po kilku miesiącach. 
Z okazji Walentynek życzymy Sylwii dużo miłości. 

Poniżej artykuł walentynkowy sprzed 3 lat:
"Gdy myślę o miłości, nasuwa mi się obraz małej dziewczynki, która przynosiła do biblioteki popisany swoimi niezdarnymi wierszykami zeszyt. Miała wtedy może 10, a może 12 lat. Szczuplutka, uśmiechnięta, łaknąca czyjejś uwagi. Czytała mi te wiersze o miłości do swojej mamusi. A w domu było biednie i w oparach alkoholu. Czwórka młodszego rodzeństwa nie pozwalała jej na pławienie się w rozkoszach dzieciństwa. Sprawa o molestowanie dziewczynki przez ojczyma trafiła do sądu. Gdy podrosła, bardzo szybko wyszła za mąż. Urodziła dwoje dzieci. Ale jak to zwykle bywa, historia zatoczyła koło. Jej mąż okazał się alkoholikiem. Jak wielka musiała być jej miłość, ze zdecydowała się walczyć o swoją rodzinę. Zmusiła męża do leczenia i sama poszła na terapię dla rodzin AA. Następne lata były szarpaniną, raz dobrze, raz źle. Aby ratować dzieci i dać im szansę na lepszy start zdecydowała się wyjechać do dużego miasta. Tu zaliczyła 3 semestry szkoły średniej. Jej dzieci są dobrymi uczennicami, nie sprawiają kłopotów, mają spokojne dzieciństwo. Mało tego, przed wyjazdem zawalczyła o swoje rodzeństwo zmuszając matkę do podjęcia leczenia i terapii. Bohaterka tego artykułu napisała w tygodniu do mnie : "dziś tak wielu ludzi zapomina o tym, jaka jest miłość. Byłoby miło pokazać młodym prawdziwą miłość, a nie z telenowel i romansów. Kiedyś napiszę o tym książkę. I o moim ojczymie co on z nami robił. Na pewno moja tragedia jest niczym w porównaniu do tragedii trzeciego świata. Ale ja dopiero teraz zaczynam dawać radę. Do tej pory chodzę na terapię. Przede mną jeszcze 3 lata pracy z terapeutą. Ale wiem, że warto. Z miłości do moich dzieci. Pozdrawiam wszystkich. I dodam, że do tej pory tęsknię za Ruszowem".

Artykuł autoryzowany i zaakceptowany w 100% przez "dziewczynkę od wierszy"
opracowała Jadwiga Kuternozińska .

Poniżej zdjęcie z córkami z czasów ruszowskich oraz aktualne Sylwii z córką i narzeczonym. 





1 komentarz: