Autor Paweł Lubarski
Na chwilę odłączyliśmy się od wycieczki, by bez przewodnika zobaczyć miejsca polecane przez społeczność bawiącą się z nami w geocaching. Na początek wybraliśmy chińską dzielnicę, wraz z przyległymi bocznymi uliczkami. Na jednej ze śluz w krótkim czasie odnaleźliśmy kilka wskazówek co warto zobaczyć w okolicy.
Następnie odchodząc na kilkanaście metrów od naszej grupy, współrzędne poprowadziły nas wzdłuż kanałów i przeuroczych kamienic, do najbardziej znanego nam browaru holenderskiego Heineken.
Krótka rozkosz dla podniebienia i poszliśmy dalej w stronę targu kwiatowego, gdzie ponownie dołączyliśmy do grupy. Na koniec naszej wędrówki po mieście. Z racji wolnego czasu do przyjazdu autokaru, postanowiliśmy odnaleźć, ostatni "najbardziej przereklamowany kesze Niderlandów". W jednej z ciasnych uliczek Amsterdamu znaleźliśmy ukryty mały skarb w ścianie. Drzwi są bardzo małe, podobnie jak w Alicji z Krainy Czarów, a korytarz nie wiadomo gdzie prowadzi...
Dzięki aplikacji geocaching uzyskaliśmy ciekawe informacje, o których nasz przewodnik licencjonowany nie miał zielonego pojęcia. Zapraszam do wspólnej zabawy również w tej bliższej nam okolicy. Pozdrawiam Paweł Lubarski
Bardzo ciekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńOoo, nasz znaczek w Amsterdamie.
OdpowiedzUsuńPostawa godna prawdziwego turysty. Brać z wyjazdu tyle wiedzy, ile się da udźwignąć.
OdpowiedzUsuń