środa, 28 czerwca 2017

"Ciechocinek" jedzie do Budapesztu

Jeszcze na początku podróży ktoś w autokarze powiedział.- Popatrzcie, "Ciechocinek" jedzie z nami. Trochę nam było przykro, ale pomyśleliśmy sobie w duchu. - Jeszcze wam pokażemy, co to znaczy "Ciechocinek".
Po nocnej, dwunastogodzinnej podróży i całodziennym zwiedzaniu stolicy Węgier, przy temperaturze dochodzącej do 40 stopni C, mogliśmy w końcu odpocząć w węgierskiej knajpce, zjeść
obiadokolację i wypić kilka lampek dobrego madziarskiego wina. Po chwili stał się cud, "Ciechocinek" przeistoczył się w Przystanek Woodstock . -Skąd Wy macie tyle siły?- dopytywali towarzysze podróży, skąd bierzecie tyle energii   i werwy?
 - Tak się bawią seniorzy z Ruszowa -  odpowiedzieliśmy z przekąsem.

Zdzisia przeszła samą siebie.- Oj, szalała, szalała... , aż się trzęsły mury winiarni, a za nią roztańczony korowód wycieczkowiczów.
Tańce znalazły swój finał w autobusie, który chybotał się cały w rytm melodii "Oj, te oczy zielone".

W sobotę drugi dzień zwiedzania i podziwiania, od wrażeń aż się kręciło w głowie. Pod koniec dnia znowu do winiarni na "Węgierki wieczór. Sam szef lokalu powitał nas w progu. Do tańca przygrywała nam cygańska kapela, a na scenie oprócz tancerzy w regionalnych strojach popisywali się nasi panowie... Tomek i Jerzy.- Nieźli z nich artyści. 

Powszechny podziw budziła Jasia (85 lat). Napotkani fotoreporterzy robili jej zdjęcia i przyznali tytuł  "Wzorowa turystka ". Może się ukaże artykuł w Budapester Zeitung.


Zmęczeni, ale szczęśliwi, wróciliśmy  do domu. Wycieczka się skończyła. Pozostały wspomnienia. Piękne wspomnienia. Dziękujemy organizatorom. (tekst -Tosia, zdjęcia- Jasia)




















3 komentarze: