Zanim wejdę w las,
niebo łka za chmurami —
wiatr ślizga się w trawie.
Droga leśna kręta,
liście tłumią moje kroki —
świat staje się miękki.
Kałuża w zagłębieniu —
gałąź porusza wodę,
choć nie ma wiatru.
Pod mchem wilgotnym
coś skrywa się bez ruchu —
jasny kapelusz.
W gęstwinie paproci
jeden cytrynowy muchomor —
jakby ktoś patrzył.
Złote liście gniotą się
w dłoniach czerwonych dębów —
cisza nie zna echa.
Mostek z omszałych belek
nad strumykiem bez głosu —
wszystko się skryło.
Zgubiłem znak drogi —
w tej szarości nie sposób
odróżnić stron świata.
Mgła gęstnieje z tyłu,
przede mną już tylko cień —
czy to już zmierzch?
Na końcu ścieżki
galasy na liściu dębu —
spojrzenie w ziemię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz