Obok zbudowanych przez Nadleśnictwo Ruszów ścieżek rowerowych i pieszych znajduje się wiele miejsc bardzo ciekawych pod względem przyrodniczym. Warto zatrzymać się na chwilę przy Kolorowych Jeziorkach, aby z bliska zobaczyć słynną rosiczkę, nazbierać grzybów i jagód, a pożną jesienią żurawin.
W tym poście znajdziesz również informację turystyczną o Ruszowie.
Miejsce 1. Kapliczka na drzewie. Ufundowana przez leśniczego jako wyraz wdzięczności Bogu za uratowanie życia po zawale, który nastąpił w tym miejscu. Obok kapliczki znajdują się ławeczki. Doskonale miejsce do zadumy i wypoczynku dla wędrowców.
|
Dąb w latach 30 tych XX wieku |
Fot. 2
|
Fot. 2. Napis głosi. Wilhelm książę Prus (późniejszy cesarz Niemiec- dopisek redakcji) upolował 23 kwietnia 1879 roku swojego pierwszego głuszca.
|
Fot. 3. Kamień - stan dzisiejszy |
Fot. 2. Na szczytach okolicznych wzgórz utworzyły się małe pustynie, Doskonale miejsce do zabaw w piasku |
Fot.3 . W tym stawie żyją ryby. Z wysokiej skarpy można obserwować pływające wielkie karpie * |
Teren bardzo niebezpieczny z uwagi na występujące tu w dużej ilości żmije.
Dla wszystkich gości, którzy zamierzają odwiedzić Ruszów, nie tylko w okresie Jagodowego Lata 2018, przekazuję zwięzłą informację o naszej miejscowości i otaczających ją borach. (er)
Ruszów jest duża wsią liczącą około 1700 mieszkańców, położoną w samym sercu Borów Dolnośląskich. Historycznie
należy do Łużyc, administracyjnie przypisany do Dolnego Śląska, powiatu zgorzeleckiego i gminy Węgliniec. Jedna z teorii historycznych głosi, że niemiecka nazwa Ruszowa (Rauscha) wywodzi się od szumu wiatru wiejącego w konarach drzew (rszuuu!).
Historia Ruszowa jest bardzo ciekawa i obejmuje kilka okresów: serbsko - łużycki, czeski, saski, pruski i od 1945 r. polski.
Zabudowa miejscowości ma charakter małomiasteczkowy, bez wyraźnie wyodrębnionego placu rynkowego. Do najciekawszych zabytków należy kościół ewangelicki z XVI wieku zbudowany w większości z rudy darniowej. Zabezpieczony jako trwała ruina, przykryty dachem z pleksi. W surowym, ale urokliwym pomieszczeniu odbywają się ważne uroczystość państwowe i religijne. Mieszkańcy gromadzą się tutaj, aby wspólnie śpiewać kolędy lub słuchać koncertów muzyki poważnej.
W nowszym kościele parafialnym z początków XX wieku odprawie są nabożeństwa katolickie.
Do ciekawych obiektów architektonicznych należy zespół przemysłowy na terenie którego działa kilka zakładów: STOLBUD – produkcja elementów drewnianych, HDM – wytwórca kuchni na zamówienie, AGROBUD- odzież robocza. Przed 1940 r. w zakładach wytwarzano płyty pilśniowe, a podczas II wojny śmigła do samolotów.
W samym centrum miejscowości rozpościera się park wiejski, powszechnie uważany za jeden z najładniejszych tego typu obiektów na Dolnym Śląsku.
Boiska piłkarskiego Victorii Ruszów, która w tym roku zakwalifikowała się do czwartej ligi, nie powstydziłyby się nawet zespoły z miast powiatowych.
Przy wielu domostwach mieszkańcy urządzili wiele ładnych ogródków, w których dominują hortensje i róże. Ruszów widziany z góry przypomina wielką polanę poprzeplataną zielenią drzew liściastych.
Na terenie wioski rośnie dużo dębów, buków i jesionów, których parametry zbliżone są do drzew pomnikowych, a do jej centrum od południa i północy, prowadzą wspaniałe aleje lipowe. Ogromne lipy szerokolistne rosną również na cmentarzu. Miodowy zapach ich kwiatów oszałamia.
O atrakcyjności przyrodniczej osady decydują otaczające ją Lasy Ruszowskie, stanowiące pokaźną część Borów Dolnośląskich. To chyba jedyne miejsce w Polsce, gdzie dobrymi drogami szutrowymi przecinającymi lasy, można przejechać rowerem w dwóch kierunkach (południe - północ oraz wschód - zachód) przeszło 40 km nie napotykając po drodze żywego człowieka... no może pracowników leśnych, albo zbieraczy jagód i grzybów.
Nadleśnictwo Ruszów zakończyło budowę ścieżek rowerowych tzw. single tracków o łącznej długości 21 km. Oficjalne otwarcie nastąpiło lipca 2018 r. Oto mapa ścieżek rowerowych.👇
Zdarzenie to tata (Edward Sikora) pamięta bardzo dobrze, tak jakby wydarzyło się kilka dniu temu. Zdecydowanie podkreślam, że miało ono miejsce wiosną lub wczesnym latem 1948 r. Na pewno nie lata 50-te. Był miły niedzielny poranek
około godziny dziewiątej. Tata wraz z rodzicami siedzieli w kuchni przy Stalina 12 – jedli późne śniadanie. Z radia leciała miła muzyka. Wtem znienacka wpadł do mieszkania zdyszany i przestraszony pracownik leśny Pan Mędryk (nie wiem czy dobrze zapisałem nazwisko). Poinformował mojego dziadka Józefa Sikorę, który był wtedy leśniczym, że doszło do wypadku w okolicy skrzyżowania drogi na Gozdnicę z drogą na Zapałów i na Rychlinek opodal wspomnianej, przez Pana, leśniczówki. Wspomniany Pan Mędryk wraz z leśniczym o nazwisku Mucha lub bardziej Muszyński wiedzieli od pewnego czasu o leżącym w lesie niewybuchu. Był to pocisk dużego kalibru. Nie było to nic nadzwyczajnego na tamte czasy. Uznali zatem, że dla bezpieczeństwa ludzi najlepiej będzie jak go zdetonują we własnym zakresie. Wspomniany leśniczy wykorzystał do tego celu prawdopodobnie karabin wojskowy – raczej nie była to broń służbowa. Obaj ukryli się za drzewami i leśnicy z kilkudziesięciu metrów oddał strzał do wspomnianego pocisku. Wybuch był znaczny, a leśniczy został trafiony odłamkiem w pachwinę. Zginął na miejscu. Pan Mędryk miał największe zaufanie do mojego dziadka i do niego udał się w pierwszej kolejności. Dziadek szybko zaprzągł konie i pojechał na miejsce zdarzenia. Jaka wersja wydarzeń została przedstawiona funkcjonariuszom MO – trudno powiedzieć. Raczej trochę odbiegała od faktycznego jej przebiegu. Dochodzenia większego nie było, dziadek przewiózł ciało leśniczego do wsi. Został on pochowany poza Ruszowem. Z tego co tata pamięta był to młody i dobrze rokujący leśniczy. Jeśli chodzi o dostęp do broni, to tata już o tym pisał w swoich wspomnieniach. W tym miejscu dobrze to oddaje fragment filmu „Sami swoi”. Tam też mieli w domu karabin i granaty. Tak też był w tym czasie w Ruszowie. Praktycznie życie w tej puszczańskiej wsi powodowało, że prawie w każdym domu był karabin, a często coś więcej. Chłopcy w wieku mojego taty często w lasach doskonalili swój kunszt strzelecki. Znalezienie karabinu czy pistoletu nie nastręczało większej trudności. W. Sikora. Poniżej miejsce tragedii👇
Czy te stawy po kopalni Rychlinek są czyjąś własnością? Można tam łowić ryby?
OdpowiedzUsuńŚwietne opracowanie. Miejsca fascynujące... Dla mnie osobiście niezwykły krajobraz glinianek oraz unikatowa flora, są miejscem przyciągającym jak magnes... Jest się czym pochwalić i o co troszczyć... Oby wszystko przetrwało jak najdłużej.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń