Piraci przed wyprawą |
Autor: Edward Remiszewski
Termometry w cieniu wskazywały w samo południe prawie 34 stopni Celsjusza,(Rekord temperatury w Ruszowie (pomiar na 2 metrach) - o godzinie 15,40 było + 35,1- informuje Janusz Droś) pomimo to dziesięciu "Piratów" wyruszyło na rajd rowerowy wzdłuż zbiorników retencyjnych i stawów leśnych. Powitaliśmy w naszym gronie Pana Heńka, który po raz pierwszy postanowił udać z nami w drogę. Niestety już na trasie otrzymał on pilną wiadomość telefoniczną. Goście jadą! Wiadomo "Gość w dom -Bóg w dom"... i trzeba wrócić do domu pełnić rolę gospodarza.
Pozostali ruszyli w dalszą drogę.
Kompleks wodny "Górniak" zadziwia ogromem prac irygacyjnych. Mosty, przepusty, kanały, stawy z urozmaiconą linią brzegową stwarzają dogodne warunki dla osiedlania się na tym terenie ptaków wodnych oraz ciekawych roślin. Para łabędzi z dumą wyprowadziła na spacer liczne stado łabędziątek. Cale gromady dzikich kaczek co chwila podrywały się z szuwarów. W wodach licznie żółciły się kwiaty pływacza zwyczajnego, jednej z nielicznych wodnych roślin owadożernych, która zastawia specjalne pułapki na drobne żyjątka wodne. Trochę potrzeba było wysiłku, aby przedrzeć się stąd do największych stawów w naszej okolicy; Syczków i Ludzik. Dzikie świnie postąpiły po świńsku i zryły drogę. Warto jednak było. Nagle spośród drzew wyłonił się wspaniały widok na prawdziwe jezioro. 80 ha zbiornika Syczków robi wrażenie. A na groblach mnóstwo jeżyn; wielkie, słodkie, ciepłe od słońca. Niebo w gębie. Ptactwo wodne poukrywało się w trzcinach. Tylko czarne kormorany polowały na hodowlane karpie.
Najpierw Czarną Drogą, a potem Żółtym Traktem przez Zielony i Czerwony Most ( jakie oryginalne nazwy topograficzne) do Noszowa (wioski której już nie ma) i dalej do miejsca biwakowego na terenie Nadleśnictwa Świętoszów, położonego urokliwie nad małym zbiornikiem wodnym. Tutaj można spokojnie wypocząć, bez problemów rozpalić grill, zjeść posiłek. Sielski nastrój burzyło tragiczne wydarzanie jakie musiało się rozegrać w tym miejscu. Powyrywane pióra, przestraszone ptaki. Prawdopodobnie jakiś drapieżnik napadł na łabędzie. Broniły się dzielnie, ale zdołały ocalić tylko jednego potomka. Niestety, takie są twarde prawa przyrody.
Dwie godziny wypoczynku wystarczyły aby zregenerować siły. Z pieśnią na ustach wyruszyliśmy w drogę powrotną. Jak to się dzieje, że droga do domu zawsze jest krótsza i szybsza?. Tego nigdy nie mogę zrozumieć. Może to jest tylko spełnienie porzekadła "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej".
Galeria zdjęć ( TUTAJ)
Pogratulować kondycji. Przy Was i niejeden młody nie da rady.
OdpowiedzUsuńW ostatniej Gazecie Wojewodzkiej byla notka o Waszej wyprawie rowerowej.Gratuluje pomyslu i oczywiscie kondycji.Zdjecia jak zawsze piekne.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za podpowiedź. Zobaczę, czy jeszcze jest ta gazeta w sklepie.
Usuń