niedziela, 9 października 2016

Praga z parasolką


Redakcja 
Wróciliśmy z kolejnej wyprawy. Tym razem z Czech. Nasza przewodniczka po Pradze, pani Ewa, miała znak rozpoznawczy: uniesioną w górę parasolkę z granatową wstążką. Podśmiewaliśmy się z tego myśląc o proteście kobiet, ale powtórki strajku nie robiliśmy. Cała wycieczka z Biura Podróży Sudety w Karpaczu dopięta na ostatni guzik, wszystko planowo, rzetelnie, obszernie merytorycznie, bezpiecznie. Udało nam się okiełznać to miasto w jeden dzień. I nawet pogoda nam sprzyjała, tylko chwilami była co nieco przekropna, ale cóż, zaczęła się jesień. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od  najstarszego
klasztoru praskiego na Strahovie, słynącego ze wspaniałej biblioteki oraz... zdrowotnego napoju, piwa "Antidepressant" ważonego przez "braciszków" w małym przyklasztornym browarze. Z klasztornych tarasów roztacza się wspaniały widok na Pragę. Następnie dotarliśmy do ogromnej budowli Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Nieco niżej Loreta skrywająca replikę Domku Pańskiego oraz wspaniałą monstrancję wysadzoną brylantami. Przewodniczka żartowała, że jest warta tyle co cała Republika Czeska.
Być w Pradze i nie odwiedzić prezydenta, to tak jak w Rzymie i nie zobaczyć Papieża.
Co prawda prezydent Milosz Zeman nie powitał nas osobiście, choć był na Hradczanach, o czym świadczyła wciągnięta na maszt flaga Republiki Czeskiej. W dodatku musieliśmy się poddać obowiązkowej kontroli. Na szczęście noże i inne ostre narzędzia pozostawiliśmy w autobusie. Gotycka hradczańska katedra św.Wita, przytłacza ogromem. Jej wnętrze może bez trudu pomieścić 5 dziesięciopiętrowych bloków z wielkiej płyty. Obok katedry znajduje się słynna Złota Uliczka, na którą wstęp jest niestety płatny. Musieliśmy zadowolić się oglądaniem tylko małego jej fragmentu i... zdjęciem. Z Hradczańskiego wzgórza zejście  ścieżką biegnącą obok winnic. Poprzez Małą Stranę dotarliśmy na Most Karola nad Wełtawą. Jakoś nie udało się nikomu pomacać Nepomucka, ale  i tak wycieczkowicze orzekli: kiedyś tu wrócimy - tak tu pięknie. Kręte uliczki Starego Miasta zaprowadziły nas na Vaclavskie Namiesti. Pod pomnikiem "Wacławka" została wyznaczona zbiórka.    
Później przerwa na knedliczki lub smažený sýr – czeski smażony ser. Przebieżka po sklepach - oczywiście za czeskim piwem i Czekoladą Studencką - prezentami dla rodziny i znajomych. Przejażdżka metrem i tramwajem. A na zakończenie koncert przy tańczących Krzyżykowych Fontannach. Powrót po północy o 01.30. 
Po drodze plany, gdzie by tu się znowu udać. Hola, hola, nie tak szybko. Najpierw będzie praca przy uroczystości przywitania nowych mieszkańców i warsztatach robienia stroików (21.X.), próby i występy z przedstawieniem na Mikołaja, spotkania opłatkowe itp. a na wiosnę można wyruszyć zdobywać świat.
Główną organizatorką wycieczki była Izabela Uśpieńska Domagała, dyr. MGOK Węgliniec, która bardzo stresowała się czy wszystko będzie w porządku. Oprócz zgubienia się dwóch panów z grupy węglinieckiej i zablokowania ruchomych schodów w metrze nic więcej nie nabrojono. Dziękujemy.
P.S. Okazuje się, że w Pradze też mają "mądre drzewo".

GALERIA ZDJĘĆ TUTAJ 

















3 komentarze:

  1. Jestem zachwycona!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Do licha...Nawet nie wiedziałam, że jestem tak poważna w pracy. Najserdeczniejsze pozdrowienia. Ewa - przewodniczka

    OdpowiedzUsuń