piątek, 20 listopada 2015

Wpuszczeni w maliny i kisiel


Autor Agnieszka Glapa 
Niby lekcja polskiego. Niby plan filmowy. No bo jak wytłumaczyć, że żółta taśma, że dowód rzeczowy, że miejsce zbrodni?... Morderca był wśród nas, zostawił wiele śladów. Nikomu nie pozwolił spać i choć wszyscy czuwaliśmy, przegraliśmy z nim 4:1.
W naszej bibliotece odbyło się wczoraj spotkanie niezwykłe – warsztaty dziennikarskie z Krzysztofem Koziołkiem, pisarzem, dziennikarzem i wydawcą. Udział w nich wzięli uczniowie
klasy I b. Skoro pisują do “Wędrowca Ruszowskiego”, uznałyśmy z Panią Jadwigą, że warto w tę grupę zainwestować czas, zapał i – nie da się ukryć – dość spore fundusze. Nasz “morderca” zamęczał młode umysły, zmuszając do ustawicznego myślenia, szukania i kojarzenia informacji i faktów. Bo na tym w dużej mierze opiera się praca dziennikarza. Krew, morderstwo, porwanie, strzały – na szczęście tylko na papierze - pojawiały się podczas warsztatów wielokrotnie. Szukaliśmy bowiem wraz z pisarzem słów, które niosą w sobie ładunek emocji. W ten sposób łatwiej trafić do czytelnika, pobudzić jego wyobraźnię, a co za tym idzie – zmotywować do przeczytania tekstu w całości. Młodzież przekonała się, że niełatwo być uszami, oczami i nosem czytelnika; wymaga to szczególnej uwagi, wsłuchania się w siebie, na co nie mamy teraz zbyt wiele czasu.
Z mojego punktu widzenia najcenniejszym doświadczeniem, zdobytym podczas “warsztatowego szału”, jest uświadomienie młodzieży, jaką wagę ma samodzielne myślenie. Jaką moc ma oryginalność, rezygnacja ze schematów (zbyt pochopnie wtłaczamy w nie uczniów w szkole, niestety). Sadzę, że nawet ta garstka uczestników, która poczuła się znużona przymusem umysłowego wysiłku, chętnie przywoła kiedyś w pamięci tę naszą nieszablonową lekcję.

Dopisek Redakcji: dziękujemy dyr.Irenie Droś, DKK we Wrocławiu oraz Towarzystwu Miłośników Czerwonej Wody za wkład finansowy umożliwiający zorganizowanie warsztatów. Niestereotypowe lekcje wnoszą inne spojrzenie na sprawy, wydawałoby się, oczywiste. 






 


4 komentarze:

  1. A dlaczego piszecie tu, że to klasa 1B. Widzę tu dziecko z klasy mojej córki - klasa druga.Czy kogoś faworyzujecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma mowy o faworyzowaniu. Po prostu Ib jest jedyna klasą, którą uczę. Nie jestem wychowawcą tej klasy, nie pobieram z tytułu moich działań żadnych dodatków, a wszystkie spotkania (spotkanie z przedszkolakami, rekordowa lekcja i nocleg w bibliotece, korekta prac uczniów do Wędrowca i wspomniane warsztaty) odbyły się w moim czasie wolnym. Po prostu lubię to, co robię i szanują swoich uczniów. Autorka

      Usuń
  2. Chodzi mi raczej o to,że widzę inne dzieci- z pewnością nie z tej klasy.Nie zrozumieliśmy się.P.S. "szanują".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, Ci sfrustrowani rodzice. Być może Twoje dziecko ma większe zdolności sportowe, lub tp. a nie dziennikarskie i pójdzie na inne zajęcia. Ruszowianie, więcej samokrytycyzmu i poczucia humoru, a nie tylko ja, moje dziecko, mój dom. W podpisie - nie rodzic i nie nauczyciel.

    OdpowiedzUsuń