Na starcie pierwszego w tym roku rajdu rowerowego stanęło 22 uczestników (21 dorosłych + 1 dziewczynka). Długi wąż rowerzystów w wyruszył w niedzielne popołudnie przez Ruszów do Polany. Trasa biegła tzw. Drogą Bobrową. Początkowo pogoda dopisywała. Leśna trasa zdążyła
już obeschnąć po zimie. Jedynym utrudnieniem były żaby, które tłumnie wyszły z wody, aby odbyć ropusze gody. Trzeba było mocno uważać, aby na nie nie najechać i nie przeszkadzać żabiej miłości.
Na parkingu w Polanie czekało już na nas sześciu przyjaciół z Gozdnicy. Ludnie i gwarno zrobiło się w leśnej osadzie. Było nas chyba więcej niż mieszkańców tej malutkiej wioski.
Stałym punktem programu jest ognisko i pieczenie kiełbasek, a do tego doszło jeszcze moc smacznych wiktuałów (ciastka, rogale, racuchy i inne pyszności). Cała praca włożona w spalanie kalorii została niestety zniweczona.
Nagle w oddali od strony Ruszowa dało się słyszeć pierwsze wiosenne grzmoty. Zdzisia twierdziła, że należny się wtedy wytarzać w ściółce leśnej, bo to przyniesie zdrowie i pieniądze podczas całego lata. Inni radzili, aby ocierać się plecami o wysokie drzewa. Ponoć efekt taki sam jak przy tarzaniu się w lesie. Na szczęście burza ominęła Polanę i mogliśmy spokojnie wracać. Tylko trochę porosiło.
Przez większość drogi powrotnej kropił słaby deszczyk wiosenny.
- Deszcz wiosenny, deszcz o wiośnie, kogo skropi ten urośnie...
Chyba każdy z nas nie liczy już na to podrośnięcie, ale zdrowia i radości przybyło co niemiara. Nic tylko wsiadać na rower. Jest okazja. Już w sobotę o 11:30 jedziemy do Toporowa (50 km w obie strony). Hajda na koń... no, nie na koń - tylko na rower.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz