Każde z cyklu spotkań "Porozmawiajmy o Gozdnicy" to kopalnia wiedzy o mieście ceramików i naszym regionie - dwunaste dotyczyło okresu II wojny światowej. Wydawać by się mogło, że wojna szerokim łukiem ominęła nasze miejscowości. Tak jednak nie było. Dzięki dociekliwości regionalisty Mirosława Marciniaka wiemy, że największa katastrofa w dziejach ludzkości odmieniła losy miejscowości i jej mieszkańców.
Polska Gozdnica i niemiecki Freiwald to zupełnie inne miasta, które łączy tylko historia, ślad na mapie, układ urbanistyczny i zachowana infrastruktura.
Warto znać prawdziwe dzieje miejsca w którym żyjemy, odkłamać uproszoną, populistyczną wersję historii głosząca prasłowiańskość Ziem Zachodnich i radosne wyzwalanie wsi i miast przez dzielną armię radziecką oraz kroczących u jej boku dzielnych żołnierzy polskich. Tylko prawda pozawala nam uniknąć błędów przeszłości, i wykorzystać pozytywne doświadczenie pokoleń, ktore żyły tutaj od prawieków.
Nawet najmniejsze niemieckie miasto pod rządami Hitlera, w tym Gozdnica, wnosiło wkład w budowę tysiącletniej Rzeszy. Prawie cała produkcja przemysłowa zaspakajała potrzeby wojenne. Z gozdnickich cegieł budowano niemieckie rejony umocnione. Mieszkańcy z radością witali lotników startujących z pobliskiego lotniska do nalotów we wrześniu 1939 r. na Łodzi i inne miasta polskie. Początkowa idylla i zauroczenie Hitlerem szybko przeistoczyły się w rozpacz i łzy, gdy trzeba było po przegranej wojnie opuszczać ukochaną małą ojczyznę.
Polscy osadnicy, którzy w 1945 roku przybyli na w te rojony też oświadczyli okrucieństw wojny, a po wielkiej tułaczce znaleźli w Gozdnicy miejsce do życia.
Mamy nadzieję, że już nigdy, nikomu nie nie uda się okłamać zwykłych, dobrych ludzi i przeistoczyć większość z nich w okrutników. Oby miał rację Fukuyama, który ogłosił koniec historii. (er)
Polska Gozdnica i niemiecki Freiwald to zupełnie inne miasta, które łączy tylko historia, ślad na mapie, układ urbanistyczny i zachowana infrastruktura.
Warto znać prawdziwe dzieje miejsca w którym żyjemy, odkłamać uproszoną, populistyczną wersję historii głosząca prasłowiańskość Ziem Zachodnich i radosne wyzwalanie wsi i miast przez dzielną armię radziecką oraz kroczących u jej boku dzielnych żołnierzy polskich. Tylko prawda pozawala nam uniknąć błędów przeszłości, i wykorzystać pozytywne doświadczenie pokoleń, ktore żyły tutaj od prawieków.
Nawet najmniejsze niemieckie miasto pod rządami Hitlera, w tym Gozdnica, wnosiło wkład w budowę tysiącletniej Rzeszy. Prawie cała produkcja przemysłowa zaspakajała potrzeby wojenne. Z gozdnickich cegieł budowano niemieckie rejony umocnione. Mieszkańcy z radością witali lotników startujących z pobliskiego lotniska do nalotów we wrześniu 1939 r. na Łodzi i inne miasta polskie. Początkowa idylla i zauroczenie Hitlerem szybko przeistoczyły się w rozpacz i łzy, gdy trzeba było po przegranej wojnie opuszczać ukochaną małą ojczyznę.
Polscy osadnicy, którzy w 1945 roku przybyli na w te rojony też oświadczyli okrucieństw wojny, a po wielkiej tułaczce znaleźli w Gozdnicy miejsce do życia.
Mamy nadzieję, że już nigdy, nikomu nie nie uda się okłamać zwykłych, dobrych ludzi i przeistoczyć większość z nich w okrutników. Oby miał rację Fukuyama, który ogłosił koniec historii. (er)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz