niedziela, 12 lipca 2020

Uczciliśmy naszych przodków pomordowanych w latach 1943 - 1944 na Kresach Wschodnich RP


Widok jaki zobaczyłem do dzisiaj śni się mi po nocach.
Pod pomnikiem upamiętniającym pomordowanych Polaków na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej zgromadziła się dzisiaj przeszło trzydziestoosobowa reprezentacja mieszkańców Ruszowa. W uroczystości złożenia wiązanki kwiatów
i zapalenia zniczy przy pomniku wzięli udział między innym: Burmistrz gminy Węgliniec Mariusz Wieczorek, sołtys Mirosław Koza, ruszowscy radni, reprezentanci Lokalnej Grupy Historycznej, delegaci ze Szkoły Podstawowej, członkowie Koła

Rowerowego "Pirat" oraz członkinie Koła Gospodyń Wiejskich.
    
Mirosław Koza nakreślił tło historyczne tragicznych wydarzeń, ktore rozegrały się latem 1943 roku na Wołyniu.

Jedyny żyjący świadek tamtych tragicznych wydarzeń Zbigniew Józefczyk opowiedział wstrząsającą historię ze swoich wczesnych lat dziecięcych.

" Moja rodzina przed II wojną światową mieszkała niedaleko Lwowa na przedmieściach Sambora zwanych Strzałkowicami. Latem 1943 roku miałem 6 lat i  razem z innymi chłopakami ze wsi pomagałem rodzicom w gospodarstwie. Nagle po okolicy rozniosła się wieść: w sąsiedniej wiosce Ukraińcy wymordowali 9. osobową rodzinę.  Kierowany ciekawością razem z innymi podrostkami, przez pola dotarłem do Waniowic. Widok jaki zobaczyłem do dzisiaj śni się mi po nocach.  Trupy walały się wszędzie, w kałużach krwi leżeli  zabici na podwórku. Jeden z członków rodziny zwisał z okna chałupy z wbitą w plecy siekierą. Największe przerażenie wywołały zwłoki małego dziecka nadziane na sztachety płotu okalającego gospodarstwo. Byliśmy tak przerażeni, że przez długi czas nie mogliśmy odnaleźć drogi do domu.

Strach i przerażenie zapanowały wśród Polaków.  Na szczęścicie w naszej okolicy takie wydarzenia rozgrywały się epizodycznie. Docierały natomiast do nas wieści, że na Wołyniu bandy UPA wycinają w pień całe wioski - oby takie okropne czasy nie wróciły już nigdy."



Po oficjalnych uroczystościach grupa 19. rowerzystów dla uczenia Polaków, którzy zginęli w czasie II wojny światowej udała się na krótką wyprawę rowerową  nad Zalew Klików. Pogoda dopisała, a czas w gronie przyjaciół minął jak z bicza strzelił. Następny wypad rowerowy - 26 lipca na "Jarmark na podvorku" . er. Fot. Jacek Matuszyk






















2 komentarze:

  1. Na ostatnim zgjęcu to też rowerzysta tylko inny.

    OdpowiedzUsuń
  2. To ten konik polny, który przyszedł do mrówki...

    OdpowiedzUsuń