Piracki skarb odnaleziony, tylko co tam jest? Kliknij aby powiększyć |
Autor Edward Remiszewski
W niedzielne, ciepłe popołudnie duża grupa dzieci oraz ich opiekunów wyruszyła na szukanie pirackiego skarbu. Warto zaznaczyć, że w grupie ok 25-30 dzieci znalazły się aż 3 pary bliźniąt. Dzięki odnalezionej na strychu mapie, oraz wskazówkom ukrytym w butelkach, z odnalezieniem skarbu nie było kłopotów. Okazało się, że był on ukryty w sianie wypełniającym głęboki dół. Wielki czarny wór skrywał tajemnicę, która
przeleżała w ziemi ponad trzysta lat. Zdziwienie odkrywców budziły pluszaki, którymi z pewnością bawiły się dzieci pirackie oraz odblaskowe gadżety, zapewniające bezpieczeństwo podczas nocnych wypraw. W worku było bardzo dużo smacznych cukierków. A po powrocie do portu czekała jeszcze na uczestników jeszcze jedna mila niespodzianka. Panie, które należą do Koła Ludzi Aktywnych " Pirat" upiekły smaczne ciasta. Obowiązki szefa kuchni pełnił Olek. Smażył na grillu pachnące kiełbaski i dzielił ogromnym arbuzem. Na drugim stole była pracownia plastyczna, gdzie były przygotowane przybory i kartki do malowania. Dzieci rozbiegły się po podwórku, jedne malowały inne bawiły się razem z kurami i podwórkowymi kundlami, taplały się w pobliskim jeziorku lub skakały na trampolinie. A te najodważniejsze jeździły wierzchem na koniach, które za uzdę prowadzała gospodyni, Pani Natalia. Jak z bicza, a może jak z armaty, minęło "Pirackie popołudnie". Dziękujemy gospodarzom za gościnę. Jeszcze tu kiedyś wrócimy.
przeleżała w ziemi ponad trzysta lat. Zdziwienie odkrywców budziły pluszaki, którymi z pewnością bawiły się dzieci pirackie oraz odblaskowe gadżety, zapewniające bezpieczeństwo podczas nocnych wypraw. W worku było bardzo dużo smacznych cukierków. A po powrocie do portu czekała jeszcze na uczestników jeszcze jedna mila niespodzianka. Panie, które należą do Koła Ludzi Aktywnych " Pirat" upiekły smaczne ciasta. Obowiązki szefa kuchni pełnił Olek. Smażył na grillu pachnące kiełbaski i dzielił ogromnym arbuzem. Na drugim stole była pracownia plastyczna, gdzie były przygotowane przybory i kartki do malowania. Dzieci rozbiegły się po podwórku, jedne malowały inne bawiły się razem z kurami i podwórkowymi kundlami, taplały się w pobliskim jeziorku lub skakały na trampolinie. A te najodważniejsze jeździły wierzchem na koniach, które za uzdę prowadzała gospodyni, Pani Natalia. Jak z bicza, a może jak z armaty, minęło "Pirackie popołudnie". Dziękujemy gospodarzom za gościnę. Jeszcze tu kiedyś wrócimy.
Tu znajduj e się galeria zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz