Edward Remiszewski
Poziom nasycenia naszej szkoły w pomoce naukowe, urządzenia multimedialne, tablice interaktywne i komputery jest już porównywalny do szkól w najwyżej rozwiniętych krajach europejskich. Czegoś jednak nam brakuje. Polska szkoła, moim zdaniem, nadal oparta jest na dziewiętnastowiecznym modelu nauczania, który zakładał wtłaczanie w głowy uczniów jak największej porcji wiedzy przez sprawiedliwego acz surowego belfra.
Już prawie 20 temu podczas pobytu w norweskiej gminie HA, pytaliśmy Norwegów o dzienniki i ocenianie. Widać było konsternację nauczyciela, zupełnie nie wiedział o co nam chodzi, w końcu wyciągnął wymiętoszoną karteluszkę z kieszeni. - Jest - westchnął z ulgą. Na kartce widniały jakieś esy floresy i zdrobniałe imię dziecka. - I to wszystko?- U nas już od 20 lat nie wystawia się ocen. - A jak informujecie rodziców? - Z rodzicami to po prostu rozmawiamy...
W ostatnim czasie w Norwegii wprowadzono również dzienniki elektroniczne, które informują rodziców o tym, co się dzieje w szkole.
- O ocenach nie, bo ich nie ma.
Liczbowa skala oceniania zamyka dialog. Klasyczna sytuacja - rodzice pytają „Jaką ocenę dostałeś ze sprawdzianu?”. Jeśli odpowiedź brzmi „3”, to o co więcej można zapytać? Najwyżej dlaczego nie 4 i co dostali koledzy. W ocenie opisowej koncentrujemy się nie na tym, co zostało zrobione źle, ale na tym, co zostało zrobione dobrze, a co trzeba jeszcze poprawić. W takim systemie zwracamy uwagę na indywidualne postępy. Jeśli ktoś znał wcześniej znakomicie np. angielski, nie machamy na niego ręką, bo opanował program i może nic nie robić. Chodzi o to, żeby rozwijał się dalej wedle innych niż uśrednione kryteria. (kobieta.pl)
Być może poziom wiedzy encyklopedycznej polskiego dziecka jest większy niż jego rówieśników w szkołach "zachodnich", ale jak wykazują badania UNESCO dzieci norweskie, fińskie, szwedzki i australijskie bardzo lubią szkołę i nauczycieli, a poziom agresji w stosunku do rówieśników jest najmniejszy. Tak się wychowuje szczęśliwych ludzi.
Poziom nasycenia naszej szkoły w pomoce naukowe, urządzenia multimedialne, tablice interaktywne i komputery jest już porównywalny do szkól w najwyżej rozwiniętych krajach europejskich. Czegoś jednak nam brakuje. Polska szkoła, moim zdaniem, nadal oparta jest na dziewiętnastowiecznym modelu nauczania, który zakładał wtłaczanie w głowy uczniów jak największej porcji wiedzy przez sprawiedliwego acz surowego belfra.
Już prawie 20 temu podczas pobytu w norweskiej gminie HA, pytaliśmy Norwegów o dzienniki i ocenianie. Widać było konsternację nauczyciela, zupełnie nie wiedział o co nam chodzi, w końcu wyciągnął wymiętoszoną karteluszkę z kieszeni. - Jest - westchnął z ulgą. Na kartce widniały jakieś esy floresy i zdrobniałe imię dziecka. - I to wszystko?- U nas już od 20 lat nie wystawia się ocen. - A jak informujecie rodziców? - Z rodzicami to po prostu rozmawiamy...
W ostatnim czasie w Norwegii wprowadzono również dzienniki elektroniczne, które informują rodziców o tym, co się dzieje w szkole.
- O ocenach nie, bo ich nie ma.
Liczbowa skala oceniania zamyka dialog. Klasyczna sytuacja - rodzice pytają „Jaką ocenę dostałeś ze sprawdzianu?”. Jeśli odpowiedź brzmi „3”, to o co więcej można zapytać? Najwyżej dlaczego nie 4 i co dostali koledzy. W ocenie opisowej koncentrujemy się nie na tym, co zostało zrobione źle, ale na tym, co zostało zrobione dobrze, a co trzeba jeszcze poprawić. W takim systemie zwracamy uwagę na indywidualne postępy. Jeśli ktoś znał wcześniej znakomicie np. angielski, nie machamy na niego ręką, bo opanował program i może nic nie robić. Chodzi o to, żeby rozwijał się dalej wedle innych niż uśrednione kryteria. (kobieta.pl)
Być może poziom wiedzy encyklopedycznej polskiego dziecka jest większy niż jego rówieśników w szkołach "zachodnich", ale jak wykazują badania UNESCO dzieci norweskie, fińskie, szwedzki i australijskie bardzo lubią szkołę i nauczycieli, a poziom agresji w stosunku do rówieśników jest najmniejszy. Tak się wychowuje szczęśliwych ludzi.
Oceny w szkole to bzdura. Każdy człowiek jest inny, a oceniany jest według jednego i tego samego nudnego schematu. Zabijana jest kreatywność dziecka i jego prawdziwe możliwości
OdpowiedzUsuńDokładnie. Program jest strasznie przeładowany, nauczyciele nie przekazują wiedzy w sposób mogący wzbudzić zainteresowanie u dziecka, tylko klepią bezsensowne regułki z książek, czasami miałem wrażenie że sami nie wiedzieli o czym do nas mówią. Chodziłem jak większość do szkoły i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć że w szkołach ocenia się nie tylko za wiedzę, ale za "pochodzenie". Niestety
OdpowiedzUsuń