Autor Jadwiga Kuternozińska
Wspaniała akcja spędzania wolnego czasu dzieci i młodzieży. Ten, kto ją wymyślił powinien dostać order uśmiechu od najmłodszych.
Trzy dni na basenie w Osiecznicy szybko minęły. W poniedziałek było 38 dzieci, we wtorek 49, a w środę 52. Łącznie 139, z tym że niektóre z nich uczestniczyły w wyjeździe po dwa lub trzy razy. Dzienny czas kąpania wynosił 3 godziny, 1 godz. zabierały dojazdy. Na basenie było jak w ulu, dzieci ciągle się przemieszczały: z pływalni na pływalnię, na
zjeżdżalnię, do brodziku, do szatni, bo chce się jeść lub pić. Maluchy były pod ciągłą obserwacją 4 opiekunek i 3 ratowników. Wracały dzięki temu całe i zdrowe do domu. Obsługa na basenie była dla nas bardzo miła, szczególnie jeden z ratowników poświęcał czas na indywidualne skoki do wody i rzucanie kółek do nurkowania. Ustawiała się do niego długa kolejka chętnych do sprawdzenia sił. Ulubieńcem innego był mały Oskar, który nurkował jak rybka. Każde z dzieci starało się choć chwilę pójść na "głęboką wodę". Staliśmy nad początkującymi dziećmi jak kaczki nad kaczętami. Kacperek też bardzo chciał spróbować swoich sił w pływaniu. Przekonał się, że nie jest to łatwe. Przestraszony, musiał skorzystać z wyciągniętej ręki. Na koniec dnia był zazwyczaj kłopot z rozliczeniem się z basenowych zegarków. Jakimś sposobem zawieruszały się. Są do oddania jeszcze dwa, może któreś z dzieci schowało je w swoim plecaczku? Jeżeli tak, to prosimy o zwrot, gdyż obiecaliśmy je oddać obsłudze basenu.
Na filmiku filigranowy Oskar chwali się swoimi umiejętnościami pływackimi.
Wspaniała akcja spędzania wolnego czasu dzieci i młodzieży. Ten, kto ją wymyślił powinien dostać order uśmiechu od najmłodszych.
Trzy dni na basenie w Osiecznicy szybko minęły. W poniedziałek było 38 dzieci, we wtorek 49, a w środę 52. Łącznie 139, z tym że niektóre z nich uczestniczyły w wyjeździe po dwa lub trzy razy. Dzienny czas kąpania wynosił 3 godziny, 1 godz. zabierały dojazdy. Na basenie było jak w ulu, dzieci ciągle się przemieszczały: z pływalni na pływalnię, na
zjeżdżalnię, do brodziku, do szatni, bo chce się jeść lub pić. Maluchy były pod ciągłą obserwacją 4 opiekunek i 3 ratowników. Wracały dzięki temu całe i zdrowe do domu. Obsługa na basenie była dla nas bardzo miła, szczególnie jeden z ratowników poświęcał czas na indywidualne skoki do wody i rzucanie kółek do nurkowania. Ustawiała się do niego długa kolejka chętnych do sprawdzenia sił. Ulubieńcem innego był mały Oskar, który nurkował jak rybka. Każde z dzieci starało się choć chwilę pójść na "głęboką wodę". Staliśmy nad początkującymi dziećmi jak kaczki nad kaczętami. Kacperek też bardzo chciał spróbować swoich sił w pływaniu. Przekonał się, że nie jest to łatwe. Przestraszony, musiał skorzystać z wyciągniętej ręki. Na koniec dnia był zazwyczaj kłopot z rozliczeniem się z basenowych zegarków. Jakimś sposobem zawieruszały się. Są do oddania jeszcze dwa, może któreś z dzieci schowało je w swoim plecaczku? Jeżeli tak, to prosimy o zwrot, gdyż obiecaliśmy je oddać obsłudze basenu.
Na filmiku filigranowy Oskar chwali się swoimi umiejętnościami pływackimi.
Ulubiony ratownik rzuca dzieciom kółka do wyławiania z głębin. |
Kolejka na schodach do zjeżdżalni nigdy się nie kończyła. |
Malwinka z Filipem rzadko się rozstawali |
Nie ma to jak w brodziku. Woda najcieplejsza i nie ma zagrożenia. |
Kacperek już nie ryzykował pływania bez deski. Oliwer to świetny pływak. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz