środa, 16 sierpnia 2023

Opowieść o bocianie, Nauczycielstwie i Siupa Siapie – czyli rozrywki wiejskich chłopaków podczas pasienia krów

Tym razem nie o historii  Ruszowa ale o mojej wiosce Glince.

Cała wioska wyganiała  krowy na pastwisko pod kanał. Prawie sto krów pasło się na ogromnej łące. Zadaniem chłopców było zaganianie bydła na na pasienie rano oraz ich pilnowanie po obiedzie, aż do wieczora. Zaraz po lekcjach szło się zmienić ojca,

który podczas pobytu dzieci w szkole doglądał bydła.  Przyrost naturalny we wsi był wtedy duży, dlatego też dzieci pasących bydło było sporo. Krowy nie miały gdzie wchodzić w szkodę, więc czasu było wiele. Mieliśmy swoje ulubione zabawy. Najpopularniejszy była kiczka, czyli podbijanie długim kijem, kijka krótkiego zaostrzonego na końcach. Kto dalej ten wygrywał. Graliśmy namiętnie w palanta. Konieczny był wybór matki , oraz wykupników. Długie godziny grało się  w pikuty. Czyli wbijanie w trawę noża na różne sposoby. Najtrudniejsza była główka z poślizgiem. Ale najciekawszą zabawą był bocian. Potrzeba było jednak  ochotników, którzy nie znali jej zasad.

Tak się złożyło, że w wiejskiej szkole  pracowało młode małżeństwo nauczycielskie. Ładna Czarna Kaśka oraz jej mąż Heńko, który  chodził w czerwonych spodniach, a Kasia zawsze zakładała jasną sukienkę w kratkę. Pewnego razu w ramach poznawania warunków życia dzieci wiejskich Nauczycielstwo przyszło na wygon. Byliśmy uprzedzeni o ich wizycie. Trzeba było ich godnie powitać.

To byli wymarzeni uczestnicy gry w bociana. Na łące było przygotowane wcześniej gniazdo. Pięknie wymoszczone trawą i ozdobione kwiatkami. A pod nim...kilka dosyć świeżych placków krowich. To wszystko razem obwiązane sznurkiem, którego drugi koniec biegł ukradkiem za pobliskie drzewo.

-Dzień dobry pani Kasi, dzień dobry Panu. Bawimy się w bociana, Zapraszamy do gniazda. -Chętnie. -Nauczycielstwo usiadło w gnieździe nawet obejmując się delikatnie. Wtedy ukryty za drzewem chłopak o nieśmiertelnym we wsi przezwisku Sipua Siapa pociągał energicznie za powróz. Krzyk, wrzask, smród i g....scaliły się w jedno. Pan i Pani byli umazani w łajnie od stóp do głów.

-Pozabijamy was wstrętne wiejskie bachory!! - wrzask Nauczycielstwa długo unosiło się nad łąkami. Finał. Skargi do rodziców, lanie i po 5 dwój w dzienniku. Ale się opłaciło. Było fajowo.

Epilog

Przyrost naturalny we wsi jest teraz jest mały, nie wiadomo jaki będzie los szkoły podstawowej. Z ostatniej chwili. Szkoła została zlikwidowana.  Nad kanałem nie pasie się ani jedna krowa, ostatnią widziano we wsi kilka lat temu. Zaniedbane łąki są siedliskiem ptaków wodnych, wróciły do natury.

Tylko ksiądz proboszcz z ambony myśliwskiej poluje nad kanałem (Rowem Śląskim) na dziki, sarny i jelenie, a potem przyrządza smaczne potrawy z dziczyzny. W kościele nad świętym obrazem powiesił okazale poroże jelenia. Ludzie mówią, że ksiądz przyprawił świętemu Hubertowi rogi.

W bociana nikt się nie bawi, we wsi nie ma już nawet bocianiego gniazda. A co to kiczka wie chyba niewielu chłopaków. Tylko przydomek Siupa Siapa trwa już w trzecim pokoleniu. 

Zanim pasienie krów było pilnowanie gęsi 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz