środa, 9 sierpnia 2023

Ruszów we wspomnieniach M. Kutter i Ilse Fechner


Wspomnienia M. Kuter - dawnej mieszkanki Ruszowa

Tłumaczenie Answer Zorn (zachowana stylistyka niemiecka w celu oddania klimatu wspomnień i osobistych odczuć autorki tekstu. Stan Ruszowa - rok 1991

Rauscha (Ruszów) był ładną miejscowością w Puszczy Zgorzeleckiej. Można było w niej żyć dobrze, mimo że nie była ona miastem, ale tylko gminą wiejską.
Po ciężkich czasach dużego bezrobocia (1929-1933) powstałego na skutek zamknięcia przemysłu szklarskiego, miejscowość po roku 1934 znów zaczęła się rozwijać. Rodziny nie żyły w nadmiarze, ale dało się egzystować. Wszystko, co zostało stworzone oszczędnością i pracowitością lub było dziedziczone po rodzicach, trzeba było opuścić 15 lutego 1945 r.

Miałam wtedy 15 lat (M. Kutter), dobrze pamiętam dużo rzeczy o Rauschy.
Gdy w 1972 r. z siostrą odwiedzałyśmy Rauschę po raz pierwszy od 27 lat, byłyśmy w szoku patrząc na to, jak dzisiaj przedstawia się ta miejscowość. Przecież nie wiedziałyśmy, że z rodzinnego domu nie pozostał ani jeden kamień. Stajnia i stodoła w 1945 r. miały mniej niż 40 lat, ponieważ odbudowano je po pożarze w 1901. Wszystko zniknęło. Żaden człowiek, który nigdy nie był w podobnej sytuacji, nie potrafi ocenić, co nam wtedy w duszy grało. Zrobiłyśmy tylko kilka zdjęć byłego miejsca naszego dzieciństwa. Potem odjechałyśmy. Od 1991 r. byłyśmy w Rauschy prawie co rok, zrobiłyśmy dużo zdjęć. Dokładnie się przeglądałyśmy, których domów, sklepów i innych budynków już nie ma.

W 1992 r. odezwała się do nas polska mieszkanka. Przyszła w 1948 r. do Rauschy. Gdy zobaczyła zdjęcia m. in. z Reichshof gdzie wówczas znajdowała się kasa oszczędnościowa i kino, mówiła, że dużo budynków uległo zniszczeniu- wtedy, Reichshof był  jeszcze.  Tylko część domów była zniszczona poprzez działania wojenne, wiele natomiast wpadło ofiarą podpaleniem lub wyburzeniem i załadowaniem materiału.

W 1945r. przecież od razu opróżniono wszystkie domy i wszystko odprowadzono. Kiedy w 1946 r. Polacy wysiedleni z Kresów przyszli do Rauschy, zobaczyli ruinę. Tym ludziom obiecano wiele. Myśleli, że przyjdą do w pełni wyposażonych domów, ze zwierzętami i wszystkim, co do życia jest potrzebne. Przesiedleni do Rauschy Polacy mieli ciężko na początku.

Kto myślał, że w Rauscha będzie się rozwijać po wojnie, ten błądził. Podczas naszych odwiedzin widać, że domy coraz bardziej niszczeją.. Mało widać nowych budowli i starych dobrze utrzymanych.   Z okazji pierwszego spotkania byłych uczniów i mieszkańców w 1994 r. część uczestników po raz pierwszy od 1945 r. przybyło do rodzinnej miejscowości . Nie było im łatwo się odnaleźć, bo brak punktów orientacyjnych, skutkiem ubytków  zabudowań w Centrum. Dla wszystkich był to  dzień pełny przeżyć. Z melancholią snuli swoje wspomnienia.

To już nie były nasze rodzinne strony, naszej Rauschy, jak ją znaliśmy. Cóż się stało z naszą rodzinną wsią!
Podczas spotkania drogi były całkiem czyste, ale kiedy 30 kwietnia 1995 r. odwiedziliśmy Rauschę, znów widać było na ulicach mnóstwo brudu. Kwitły wtedy drzewa, wszędzie było zielono. Poruszało nas to, że tam, gdzie stały domy, zakwitły drzewa owocowe na zakrzaczonych od lat działkach.
Biorąc pod uwagę rozwój w ciągu minionych 50 lat naszej rodzinnej wsi, należy sądzić, że nie zapowiada się polepszenie w bliskiej przyszłości.

Polska młodzież w takiej wsi jak Rauscha przecież prawie nie ma perspektyw zawodowych, bo mało jest pracy.

Po 1945 r.  zwycięscy zniszczyli infrastrukturę na Śląsku, tego się nie da przywrócić. Największą zbrodnią wobec ludzkości było wypędzenie  nas z naszych rodzinnych stron.
Próbowałem opracować tą dokumentację na podstawie mojej pamięci, poprzez pytanie miłośników tych stron, zdjęć i materiałów ale jestem tego świadoma, że o naszej rodzinnej miejscowości Rauscha wciąż wiele mogłoby się powiedzieć.

W tej dokumentacji chciałem wywołać pamięć czasu do 1945 r. Chcemy utrwalić tę pamięć naszych rodzinnych stron,  lasów i cichej, idyllicznej Rauschy.
Co więcej my, dalecy od rodzinnych stron, możemy uczynić niż ciągle omówić jej piękność i pracowitość jej mieszkańców. Przez to obraz rodzinnych stron, ukutych pracowitymi i wiernymi ludźmi, powinien być wiecznie łączony z ludźmi, którzy mieszkali ową ziemią i zostali z niej wypędzeni.
My wszyscy znaleźliśmy nowe miejsce bytu w obcych stronach, ale rodzinne strony zostają dla nas Rauscha, tam gdzie się urodziliśmy, gdzie stał rodzinny dom, gdzie szliśmy do szkoły. Dlatego nasze hasło powinno brzmieć:

Bądź dumny, zawsze przyznawaj j się do rodzinnych stron...

Ostatnie tygodnie w domu - wspomnienia Ilse Fechner 

Kiedy w 1945 roku przeżyliśmy szósty rok wojny ludność w zachodnich Niemczech w Berlinie i w innych miastach była wycieńczona bombardowaniami.  Na Śląsku niczego nie zauważyliśmy. Oczywiście tutaj też wieczorami trzeba było zaciemniać okna. me pakty s*ę latarnie, na lAcach by to ciemno. Żywność. tekstylia i wszystkie dobra konsumpcyjne byty reglamentowane. Znaczki wydawane były w ratuszu i tam trzeba było zgłaszać kartki żywnościowe na nietypowe zakupy. Każdy prawdopodobnie mat krewnego na froncie czekającego na pocztę. Jakże szczęśliwi byli ci , nie otrzymali pisma urzędowego z frontu. Ale często nadchodźmy wieści, że ukochana osoba została rama łub zabiła.

Jednak na początku styczna 1945 roku front na wschodzie załamał się i armia czerwona ruszyła na Niemcy. Wkrótce zobaczyłem pierwsze pociągi z uchodźcami przejeżdżające przez Węgliniec. Przez naszą miejscowość prowadzą szlaki uchodźców z okolicznych  wiosek.

Pierwsze  bomby spadły na stację kolejową w Węglińcu, a w Ruszowie rozległy się grzmoty. W środę przyszedł rozkaz z Górtitz. że następnego dnia miejsce ma zostać ewakuowane. Kilku panów usiadło do konsultacji i debatowało: czy się bronić, czy uciekać Ale wtedy zdecydowano o eksmisji. Chociaż myśl o konieczności opuszczenia naszego miejsca była już nam dobrze znana, zaskoczyła nas ona. Najpotrzebniejsze rzeczy pakowano w pośpiechu, a o rzeczach najważniejszych często zapominano, bo nie zdawaliśmy sobie sprawy, że stracimy ojczyznę na zamsze. Ci, którzy mieli  pojazdy ruszyli  na wędrówkę, a my wypędzeni 2 naszej wioski  w otwartych wagonach towarowych ruszyliśmy  ku nieznanemu losowi.

Na kilka dni przed generalną ucieczką wyjechały kobiety z dziećmi i chorzy. Trasy były zablokowane przez duży ruch pociągów, zwłaszcza że kilka dni wcześniej, 13 lutego, miał miejsce nalot na Drezno. Pociągi często stały na torach  zanim ruszyły dalej.

Ale nie wszyscy wyruszyli  w podróż w nieznane, niektórzy  nie chcieli rezygnować z dobytku, myśli, że w ten sposób wszystko ocalą, ale na próżno. Oni również zostali wypędzi z Ojczyzny. Wielu też chciało wrócić do dom u po zakończeniu wojny, ale zostali zawróceni przy nowo wytyczonych granicach.

Stało się to. co niewiarygodne, straciliśmy ojczyznę, ojczyznę, w której były nasze korzenie, w której spędziliśmy dzieciństwo i młodość, w której zakładaliśmy rodziny i woziliśmy członków rodziny na odpoczynek.

Już w 1945 r. wielu z  tych, którzy  pozostali w domu  i powracających. Zostało  wysiedlonych, a 3 listopada 1946 r. ostatni Niemcy ponieśli taki sam los. Po utracie ojczyzny straciliśmy także pracę, środki do życia, a wraz z reformą walutową również  nasze oszczędność. Rozpoczęła się walka o przetrwane.  Większość z nas wygrała walkę o przyszłość i zbudowała nową egzystencję .


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz