Nie ma huty i pięknej willi |
Rzeczywistość okazał się znacznie inna. W owej teczce są w większości opisy tego co przesiedleńcy z Kresów Wschodnich utracili pozostawiając swój dobytek już na terenach należących do ZSRR. Znalazłem wzmiankę o tym, że podczas przekraczania granicy żołnierze radzieccy zabierali ruble i władze gminy Ruszów rozpatrywały możliwości zwrotu utraconych funduszy. Jedyną rzeczą, która w bardzo nikłym stopniu ukazała mi straty wojenna Ruszowa była tabelka sporządzona odręcznie nosząca tytuł „Wykaz Majątku (Aktywów)według stanu w okresie sporządzania budżetu” Tabela zawiera oznaczenie przedmiotów majątkowych i uwagi, ale rubryki dotyczące wartości są puste. W pozycji pierwszej tabelki widnieje Gazownia gminna w Ruszowie która według opisu zawartego w uwagach była w owym czasie nieczynna i częściowo zniszczona.
Dalej mamy budynek magistracki w którym uszkodzone było centralne ogrzewanie i okna. Kolejne rubryki zawierają opis „6 domów czterorodzinnych i 3 domy dwurodzinne” w których były uszkodzone okna i drzwi. Później jest budynek dwurodzinny w owym czasie zajęty przez M. Ob. podejrzewam, że chodzi o Milicję Obywatelską. Kompletnie zniszczony miał być 1 dom 20 rodzinny. 2 domy 12 rodzinne i jeden dom 16 rodzinny miały uszkodzone drzwi i okna. W 1 domu 15 rodzinnym mieszkało 7 rodzin, ale i w nim drzwi i okna były uszkodzone. Na końcu tabelki wymieniona jest 1 pływalnia, w której miał być zniszczone rozbieralnie. Pod tabelką widnieje parafa a z opisu nad nią wynika, że to podpisał Wójt gminy.
Jakie zasady obowiązywały przy sporządzaniu tej tabelki pozostaje dla mnie tajemnicą. Może gdzieś w dokumentacji jest objaśnienie, ale osobiście nie trafiłem na nie jednak też nie przejrzałem wszystkich 99 teczek aktowych dotyczących byłej gminy Ruszów. Z opisu zawartego w opracowaniu autorstwa Panów Roberta Primke, Macieja Szczerepa i Wojciecha Szczerepa pt. „Operacja BOLESŁAWIECKA 1945” wynika, że w dniu 16 lutego 1945 roku elementy 116 Dywizji Strzeleckiej Armii Czerwonej a w szczególności jej 656 Pułk Strzelecki skierowały się w stronę Ruszowa. Walki o naszą miejscowość trwały przez cała noc. W swoich meldunkach Niemcy pisali, że „… nieprzyjaciel odrzucił naszą obronę dalej na zachód. Ruszów i Iłowa zostały utracone…”Jednak walki trwały jeszcze do 20 lutego, kiedy to Rosjanie w końcu ruszyli z natarciem na Gozdnicę. Autorzy w swoim opracowaniu piszą następnie, że Rosjanie w Ruszowie zdobyli ważne dokumenty sztabowe Grupy Korpuśnej „Friedrich”. Natomiast na stacji kolejowej zdobyli ciężarówki i transportery opancerzone. W pobliżu kościoła katolickiego miał znajdować się magazyn broni i amunicji niemieckiej. I w tym miejscu autorzy wspominają o nieszczęśliwym wypadku, który miał mieć miejsce na stacji w Ruszowie w mają 1945roku.
Chodziło o wybuchu wagonów z amunicją z tego składu albo min i pocisków wcześniej zgromadzonych przez saperów. Na stronie 317 wyżej wspomnianej książki autorzy przytaczają wspomnienia żołnierza 37 Pułku Piechoty 7 Dywizji Piechoty II Armii Wojska Polskiego, Pana Jerzego Jaworskiego, który został ranny w kwietniu 1945 roku i w czasie eksplozji przebywał w kościele pełniącym wówczas rolę szpitala:
„…
Pewnego dnia rozległa się potężna detonacja. Myśleliśmy, że to nalot bombowców.
Okazało się, że na stacji kolejowej w Ruszowie żołnierze ładowali do wagonów
rozbrojone miny poniemieckie. Widocznie któraś z min miała zapalnik i
spowodowała potężny wybuch. Poszliśmy obejrzeć stacje po wybuchu, widok był
straszny. Po wagonach nie pozostał żaden ślad, a na pobliskich drzewach zwisały
szczątki ludzkie. …”
Autorzy
sugerują, że załadunku dokonywali polscy saperzy pod kierunkiem radzieckich
oficerów i że w wybuchy zginęło około 50 osób.
Przeszukując
odmęty internetu i sugerując się linkami podanymi przez autorów książki
„Operacja BOLESŁAWIECKA 1945” trafiłem na forum o wojnach światowych, gdzie
jedna z osób podająca się za bratanice jednego z poległych żołnierzy w czasie
wybuchu w Ruszowie poszukiwała informacji o tym zdarzeniu. Ona natomiast sugeruje,
że załadunku dokonywali jeńcy niemieccy z których jeden specjalnie spowodował
wybuch. A na stacji mieli przebywać także powracający robotnicy przymusowi i
żołnierze dokonujący rozładunku cukru. Według jej relacji rodzina dostała list
pośmiertny wskazujący na datę zdarzenia 25.05.1945 roku a poległy żołnierz miał
należeć do 14 samodzielnego Batalionu Budowy Dróg II Armii Wojska Polskiego.
Osobiście nie neguję legendarnego już wybuchu na stacji kolejowej w Ruszowie. Sądzę jednak, że jego działanie nie było tak szkodliwe dla infrastruktury Ruszowa jak się to wyolbrzymia. Jednocześnie sądzę, że z pewnością pochłonął wiele istnień ludzkich. Prawdopodobnie wybuch nastąpił na bocznicy kolejowej obecnie zapomnianej i zarośniętej krzakami i trawą. Tor ten znajdował się między tartakiem a budynkami huty szkła która rozciągał się wzdłuż stacji po obu stronach obecnej ulicy Szklanej. W żadnych wspomnieniach nie ma wzmianki o uszkodzonych budynkach, ale i tego nie można negować, gdyż taki wybuch musiał uszkodzić budynki znajdujące się w jego pobliżu a w tych dalszych na pewno spowodował wypadniecie szyb. W dokumentach o stratach wojennych także nie ma wzmianki o wybuchu i jego skutkach i uszkodzonych budynkach. A wyjaśnienie, że w obecnym okresie to Rosjanie sprawowali władze w tym regionie i zatuszowali sprawę wybuchu może i ma jakieś podstawy wiarygodności, ale w późniejszym okresie zapewne coś by wypłynęło na światło dzienne.
Dlatego nie mogę uwierzyć, że wybuch uszkodził Hotel przy stacji a sam dworzec pozostawił nienaruszony. Uważam, że wybuch był pretekstem do późniejszych metodycznych wyburzeń wokół stacji, gdzie było najbliżej do załadunku cegły na wagony i jej transport do odbudowy Warszawy i nie tylko. A obecne budowanie legendy wielkiego wybuchu ma na celu wybielenie osób, które dokonywały w owym czasie rozbiórek na wielką skalę. Mój ojciec także rozbierał domy jak sam twierdził rozebrał dwa, ile w tym prawdy nie mam pojęcia, ale należy pamiętać, że takie były wtedy czasy i nie widzę potrzeby, aby to tuszować.
Przesiedleńcy liczyli na to, że wrócą do siebie a tutaj powrócą Niemcy więc nie widzieli sensu w oszczędzaniu zabudowy Ruszowa, skoro trzeba było odbudować wiele miast i wsi w Polsce.
Opracował: Zbigniew Mesjasz
Hotel - rozebrany po wojnie |
Tu był wybuch ? |
Gazownia - pozostał tylko biały słupek |
Hotel koło Dworca miał wyrwę po bombie lotniczej i uszkodzoną jedną tylko ścianę. Rozebrano go na odbudowę Warszawy. Z relacji nieżyjącej już osoby w Ruszowie rozebrano tak około 3/4 budynków, większość w dobrym stanie.
OdpowiedzUsuńAgaja. Autor zadał sobie wiele trudu, chapeau bas.
OdpowiedzUsuń