Powóz jest drewniany i ma czarny kolor. Jest zaprzęgnięty w dwa konie, które są czarne i mają białe grzywy i ogony. Woźnica stoi na siedzeniu powozu i ma na sobie biały cylinder i czarny płaszcz. Ma również białe rękawiczki. Powóz jedzie po drodze, która jest otoczona drzewami. W oddali widać kościół. - taki obraz mam przed oczyma, pisze mieszkanka przedwojennego Ruszowa.
Kto w Ruszowie znał Dietricha? Pewnie niewielu, ale jako budowniczy powozów”
był znany wszystkim. Od XVII w. gospodarstwo Dietrycha było ulokowane przy ulicy Hansa Majowskiego (Chopina) i zawsze było przekazywane z ojca na syna. Była to piękna zagroda z gołębnikiem pośrodku podwórka. Do gospodarstwa należało 25 ha gruntów. Składało się z lasu pół i łąk. Za domem znajdował się mały stok, na którym często jeździło się na sankach. Rodzina cieszyła się słysząc odgłosy tętniącego życia.Żywy inwentarz obejmował 10 krów, 1 byka rozpłodowego, 10 sztuk trzody chlewnej na sprzedaż i na własny ubój. Po podwórku chodziły kaczki, indyki, kury i perliczki. Dumą gospodarza były dwa piękne konie.
To byt śliczny obraz, kiedy powóz przejeżdżał przez wieś, a źrebię wesoło skakało obok. Znany we wsi był powóz, którym nowożeńcy jechali do kościoła.
Konie były zadbane i udekorowane. Pan Dietrich upierał się, że osobiście zawiezie parę młodą do kościoła. Powoził karetą w cylindrze na głowie i białych rękawiczkach na dłoniach. Tkwił dumnie wyprostowany na koźle powozu.
Richard Dietrich, ostatni budowniczy karet, zmarł w wieku 72 lat. On i jego żona Ottilie zostali pochowani w Australii dokąd wyjechali po wojnie.
Tu prawdopodobnie mieszkał konstruktor powozów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz